Fred dla The Athletic: nie czułem się tak dobrze od przeprowadzki do Anglii

The Athletic Sebastian Słabosz
Zmień rozmiar tekstu:

Dziennikarz serwisu The Athletic, Andy Mitten, przeprowadził wywiad z pomocnikiem Manchesteru United, Fredem, po niedzielnym zwycięstwie „Czerwonych Diabłów” z Brighton & Hove Albion. Na jego podstawie napisał artykuł, który skupia się na przemianie sportowej, jaką obecnie przechodzi Brazylijczyk w klubie z Old Trafford.

Artykuł i wywiad Andy’ego Mittena dla The Athletic – treść oryginalna

Czuję się najlepiej od czasu swojej przeprowadzki do Anglii – powiedział Fred w rozmowie z serwisem The Athletic, mając na twarzy entuzjastyczny uśmiech po niedzielnym zwycięstwie 3:1 Manchesteru United z Brighton & Hove Albion.

Wszystko czego zawsze chciałem, to grać regularnie i teraz to robię. Nie ma wątpliwości, że moja pewność siebie jest większa, a to pomaga każdemu piłkarzowi.

Być może lepsze samopoczucie Brazylijczyka nie jest niczym dziwnym, zważywszy na jego trudny pierwszy sezon w Premier League, który sprawił, że 26-latek stał się wręcz komiczną postacią wśród fanów rywali, a także źródłem upustu gniewu ze strony ekspertów w zakresie United – jak chociażby Gary’ego Neville’a czy Roya Keane’a.

Po Fredzie spodziewano się wielkich rzeczy, gdy przybył na Old Trafford w czerwcu 2018 roku z Szachtara Donieck. Tymczasem w swoim pierwszym sezonie Brazylijczyk nie błyszczał, a drużyna zakończyła rozgrywki Premier League na 6. miejscu – tylko raz zdarzyło się na przestrzeni poprzednich 28 sezonów, że „Czerwone Diabły” kończyły ligę na niższej pozycji.

Jednak na szczęście dla Freda, w ostatnim czasie wygląda na to, że zaczął odnajdywać się w klubie, który powoli zaczyna wrzucać wyższy bieg. W ostatnim meczu był nawet bliski strzelenia swojej drugiej bramki w barwach United, gdy jego strzał z okolic 25 metra na poprzeczkę sparował golkiper Brighton, Mat Ryan.

Zaufanie ze strony menedżera jest ważne i czuję, że je mam – mówił dalej. – Chcę po prostu dalej robić to, co robię, grać dobrze i rozpoczynać mecze w pierwszym składzie. Jednak chce przy tym także strzelać gole. Byłem tego bliski [w meczu z Brighton], ale piłka trafiła w poprzeczkę. Będę nad tym dalej pracował, dopóki tak się nie stanie.

Jestem bardzo szczęśliwy, po pierwsze dlatego, że wygraliśmy ten mecz, a po drugie również dlatego, że zaczynamy łapać rytm i dobrze radzimy sobie w pucharach. Musimy jednak lepiej radzić sobie w lidze. Będziemy dalej walczyć o to, aby dostać się do Ligi Mistrzów.

Fred zaliczył jeden ze swoich najlepszych występów w meczu z Brighton od czasu, gdy dołączył na Old Trafford za wyśmiewane dotąd 52 miliony funtów – przy czym nikt w United nie ma zamiaru teraz podnieść ręce i wziąć za to odpowiedzialność. Przybył do klubu w końcowych miesiącach pracy Jose Mourinho, ale to Ole Gunnar Solskjaer musi pracować nad tym, aby wydobyć z niego to, co najlepsze.

Norweski menedżer był zadowolony z tego, jak jego numer 17 spisał się w niedzielnym, zwycięskim meczu.

Fred był doskonały – mówił Solskjaer po spotkaniu. – Być może popełnił kilka niepotrzebnych fauli w pierwszej połowie.

Solskjaer może być pod wrażeniem niedzielnego występu Brazylijczyka, ale wciąż będzie od niego wymagał więcej. W swoim pierwszym sezonie na Old Trafford Fred był ograniczony w zakresie nowego kraju i nowej ligi, ale nie może już sobie pozwolić na swobodę w takim usprawiedliwianiu się. To proste.

W drużynie Solskjaera są piłkarze, z którymi Norweg chętnie pójdzie dalej. Przy czym już pozbył się kilku zawodników i chce dokończyć usuwanie z szatni negatywnych wpływów. Nie ma też ochoty tracić czasu na piłkarzy, którzy mówią, że są kontuzjowani, podczas gdy menedżer uważa, że są wystarczająco zdrowi do tego, aby założyć na nogi piłkarskie obuwie.

Przy czym Fred nie jest jednym z tych zawodników. Jego zaangażowanie i poświęcenie podczas treningów nigdy nie było poddawane w wątpliwość. Problem miał polegać na tym, że gdy podczas meczów zdarza mu się tracić piłkę, to spuszcza głowę.

Jednakże trenerzy w osobach Michaela Carricka – który wystarczająco dobrze zna specyfikę operowania na boisku w tej samej roli dla United, którą pełni obecnie Fred – oraz Kierana McKenny nieustannie ciężko pracują z Brazylijczykiem, aby sprawić, żeby czuł się pewnie w takich sytuacjach. Wydaje się, że te wysiłki zaczynają popłacać.

Pod nieobecność kontuzjowanego Paula Pogby, Fred rozpoczął w podstawowym składzie pięć ostatnich spotkań United w Premier League, z których klub z Old Trafford wygrał dwa, jedno zremisował i dwa przegrał, poczynając od straszliwej porażki z Newcastle United. Zaczął też w pierwszym składzie w ostatnich pięciu meczach we wszystkich rozgrywkach, z których cztery zakończyły się zwycięstwem United.

Fred był niezwykle szczery w swojej ocenie na temat tego, co szło ostatnio źle w klubie i jak Solskjaer stara się wszystko poukładać.

Nie potrafiliśmy zagrać dobrze przez cały mecz, jak to zrobiliśmy w spotkaniu z Brighton – mówił. – W poprzednim tygodniu w spotkaniu przeciwko Bournemouth czuliśmy, że dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, ale nie potrafiliśmy tego dalej kontynuować. Mieliśmy pecha tak głupio tracąc bramkę, a sami nie potrafiliśmy jej zdobyć, mimo że mieliśmy swoje szanse.

Przyjrzeliśmy się temu, co zrobiliśmy źle w tamtym meczu. Oglądaliśmy materiały wideo z naszymi błędami. Pracowaliśmy ciężko na treningach, aby wyeliminować te błędy i myślę, że to właśnie robimy. Mamy bardzo młodą drużynę, więc będą pojawiać się jeszcze kolejne pomyłki, ale [w meczu przeciwko Brighton] byliśmy silni. Przez cały czas chcieliśmy atakować.

Fred pomógł swojej drużynie w tym meczu złapać spokojny oddech, gdy z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne, gdzie piłkę wywalczył Harry Maguire, co przyczyniło się do zdobycia przez United drugiego gola.

Zbyt często w tym sezonie United zaczynał sypać się w trakcie meczu i oddawała prowadzenie, gdy tylko rosła presja ze strony rywali. Jednak gdy teraz Brighton strzelił kontaktową bramkę po godzinie gry, tym razem odpowiedź drużyny, której średnia wieku wynosiła wtedy 23 lata, była natychmiastowa i pozytywna.

Fred był zresztą sercem tej akcji, szybko dostarczając świetną prostopadłą piłkę do Anthony’ego Martiala, która przeszła linię defensywną rywali. Francuz na chwilę stracił futbolówkę na rzecz Shane’a Duffy’ego, ale po chwili ją odzyskał, odegrał do Marcusa  Rashforda, a ten huknął pod poprzeczkę.

Znacznie sprawniejszą i nieskrępowaną niczym grę United powitała najbardziej radosna i entuzjastyczna atmosfera, jaka panowała na Old Trafford w tym sezonie. Jednak Fred skromnie przypisywał zasługi komuś innemu.

Anthony to świetny piłkarz – mówił. – Wie jak wykańczać akcje. Jest dla nas ważnym zawodnikiem. Obrońcy nie lubią grać przeciwko niemu.

Choć ostatnia forma Freda wygląda zachęcająco, to jednak fani wstrzymują się z oceną. Mówimy w końcu o linii pomocy Manchesteru United, gdzie standardy powinny być wysokie.

Cały czas są pewne obawy, co do niespełna 170 cm wzrostu Freda, ale jego energiczność i odwaga na boisku nadrabia ten „defekt”. Mimo to wciąż potrzebuje wsparcia zarówno na placu gry, jak i poza nim.

Gdy inny brazylijski pomocnik, Fernandinho, który przeniósł się z Szachtara Donieck do Manchesteru City w 2013 roku, został zapytany o swojego rodaka, odpowiedział że Fred nie poradzi sobie z tym wszystkim sam. Piłkarze z Ameryki Południowej nie zawsze łatwo odnajdują się w warunkach północno-zachodniej Anglii. Historia United w zakresie sprowadzania do klubu Brazylijczyków też sprawdzała się co najwyżej w kratkę.

Gdy pewien dziennikarzy udał się swego czasu do USA, do Indianapolis, aby wyśledzić Klebersona – który trafił do United w 2003 roku razem z Cristiano Ronaldo – ten przyznał mu: „Przeprowadzka z Brazylii do Manchesteru była dla niego bardzo trudna. Wszystko tak bardzo się od siebie różniło. Pogoda, oczywiście język, nie było też wówczas zbyt wiele brazylijskiego jedzenia w Manchesterze. Dodatkowo nie pomagały okoliczności z życia prywatnego. Moja żona była wówczas w ciąży, a ja wciąż byłem kontuzjowany…”.

Kleberson za niepowodzenie w United po części obwinił samego siebie. Sir Alex Ferguson starał się mówić z nim po portugalski, co zaimponowało mistrzowi świata z 2002 roku, ale Kleberson nigdy nie był w stanie odwdzięczyć się komplementem, a zamiast tego pogrążał się w brazylijskim świecie nadawanym przez kablówkę, zamiast słuchać w domu angielskiego.

Przy nim bracia Rafael i Fabio da Silva wypadli lepiej, ale oni przenieśli się do Manchesteru razem z rodzicami. Brian McClair, wówczas szef klubowej Akademii, został zaalarmowany, że cała rodzina wprowadziła się do pustego domu, więc osobiście zawiózł ją do sklepu, który sprzedawał brazylijskie jedzenie i wypełnił nim ich kuchnię. To zostało przez nich docenione. Tymczasem zaledwie pięć lat wcześniej Kleberson zmuszony był jeździć z Manchesteru do Londynu, aby kupić brazylijskie jedzenie. Takie rzeczy mają znaczenie.

Ponadto bliźniacy mieli w drużynie rodaka w postaci Andersona, który choć nie mówił nawet przyzwoicie po angielsku, to nigdy nie powstrzymywało go to przed rozmawianiem z kimkolwiek. Zaoferował nowo przybyłym pomoc w nauce języka na swój idiosynkratyczny sposób, ale przy tym zwykle używając adekwatnych fraz jak chociażby „my car no fly” [mój samochód nie lata]. Wszyscy go za to kochali.

Z kolei urodzony w Belgii Andreas Pereira, który razem z Fredem gra w tej bardzo oczernianej pomocy United, ma brazylijskie korzenie i nawet jeden występ na koncie w barwach narodowych, ale nigdy tak naprawdę nie mieszkał w Brazylii i mówi perfekcyjnie po angielsku.

Inny zawodnik z „Kraju kawy”, Rodrigo Possebon, był nękany przez kontuzje, ale też sam przyznał, że brakowało mu umiejętności, aby przedrzeć się do drużyny, która dekadę temu była najlepsza w Anglii, Europie i w ogóle na świecie. Possebon to intelektualista, który mówi w czterech językach i chce w przyszłości zostać dyrektorem sportowym.

Fred być może nie posiada takich lingwistycznych umiejętności, ale z pewnością oddał więcej strzałów na Old Trafford niż jego rodak. Jeżeli chodzi o czas spędzony na boisku, to w tym sezonie rozegrał 931 minut, w porównaniu do 1 593 minut z ubiegłych rozgrywek.

Gdy przeprowadzany był ten wywiad po niedzielnym meczu, Fred przedstawił The Athletic swojego jednorocznego syna, Benjamina. Dzieci i partnerki dwójki innych zawodników United z Ameryki Południowej – Argentyńczyków Marcosa Rojo i Sergio Romero – mówią perfekcyjnie po angielsku. Jednak ojcowie tych dzieci już nie. Fred wciąż ma przed sobą pierwszy wywiad udzielony w języku angielskim (nasza pomeczowa rozmowa oparta była na połączeniu języka portugalskiego z hiszpańskim), ale przynajmniej się go uczy.

Teraz jest czas na przerwę na mecze międzynarodowe, ale Fred nie udaje się do Brazylii, aby zagrać przeciwko Argentynie czy Korei Południowej. Nie był powoływany do swojej reprezentacji od roku. Zrobił w tym czasie za mało, aby wskoczyć w kadrze „Canarinhos” przed takich zawodników jak Casemiro z Realu Madryt, Arthur z Barcelony czy Fabinho z Liverpoolu. Wciąż jednak pozostaje pełen nadziei, że wróci kiedyś na międzynarodową scenę.

Zawsze o tym myślę, ale wiem, że jeżeli dalej będę dobrze się prezentował, to pojawią się dla mnie kolejne okazje – mówił. – Nie jestem tym może jakoś szczególnie przejęty, ale lepiej jest, gdy gram dla tej drużyny i wygrywamy.

Fred, jak jego maluch, robi malutkie kroczki, ale biorąc pod uwagę jego oczywistą chęć i dążenie do sukcesu, pod opieką Solskjaera wydaje się, że zaczyna rosnąć w swojej roli.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze