Jeśli ktoś uznał, że niech się dzieje dziś co chce, gorzej niż z Brighton przecież być nie może, to Manchester United udowodnił, że może jak najbardziej. Mimo dobrej pierwszej połowy, gospodarze ulegli Tottenhamowi 0:3.
“Czerwone Diabły” z pierwszej połowy spotkania, to taki zespół, jaki fani zgromadzeni na Old Trafford i przed telewizorami chcą oglądać tydzień w tydzień. Podopieczni Jose Mourinho zagrali z zacięciem i nieustępliwością dominując rywali. Zresztą przeciętne uderzenie Christiana Eriksena z 40. minuty, było pierwszym uderzeniem w kierunku bramki Davida de Gei drużyny gości.
Manchester United grał imponująco, jednak do pełni satysfakcji brakowało bramki, zwłaszcza, gdy były ku temu świetne okazje, a najlepszą zmarnował po raz kolejny w tym sezonie Romelu Lukaku. Belg skorzystał z fatalnego wycofania do własnego golkipera Danny’ego Rose’a, pognał za futbolówką, minął Hugo Llorisa, ale spudłował do pustej bramki.
Z zaciągniętym hamulcem grał dziś drugi z gwiazdorów ekipy z Old Trafford, Paul Pogba, który mimo kilku fajnych zagrań, wystąpił znacznie poniżej swojego poziomu. Francuza w opanowaniu środka pola wyręczyli jednak brylujący w ofensywie Fred i harający za trzech Ander Herrera.
Jak w pierwszej odsłonie mogliśmy chwalić “Czerwone Diabły”, tak w drugiej można się jedynie zapaść pod ziemię ze wstydu i nie wychodzić przez długi czas.
Tottenham przez dłuższy okres nie mógł poradzić sobie z dobrze dysponowanymi gospodarzami, ale to do podopiecznych Mauricio Pochettino należała końcówka pierwszej połowy i początek drugiej.
I podobnie jak tydzień wcześniej Brighton, wystarczyło im 120 sekund, by całkowicie pogrążyć 20-krotnych mistrzów Anglii. Najpierw w 49. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Kierana Trippiera na gola zamienił fenomenalnie precyzyjną główką Harry Kane, a chwilę później dogranie z prawej strony płaskim strzałem po ziemii wykorzystał Lucas Moura.
Wynik mógł być wyższy, bo na moment Victor Lindelof umiejętnościami cofnął się do B klasy i wyłożył na tacy piłkę Dele Alliemu. Błyskawicznie na szczęście Szweda zareagował David de Gea, który wybronił setkę Anglika.
Co się odwlecze, to nie uciecze i Lucas Moura w 84. minucie wbił gwóźdź do trumny “Czerwonych Diabła”, przy okazji rozprawiając się z Chrisem Smallingiem jak z juniorem.