UTD Unscripted: Rio Ferdinand o współpracy z Nemanją Vidiciem

manutd.com Patryk Tabak
Zmień rozmiar tekstu:

”On tutaj długo nie pogra” – tak o Nemanji Vidiciu po jednym z pierwszych treningów myślał Rio Ferdinand. Z czasem dwaj obrońcy złapali wspólny język na boisku i stali się jednym z najlepszych duetów w historii Manchesteru United. Jak doszło do powstania tak znakomitej współpracy? Rio Ferdinand opowiada o tym w swoim artykule dla ManUtd.com, którego tłumaczenie znajdziecie poniżej.

ARTYKUŁ RIO FERDINANDA DLA MANUTD.COM – TREŚĆ ORYGINALNA

Nigdy o nim nie słyszałem. Będę całkowicie szczery, ale to była moja pierwsza reakcja na wieść o tym, że ściągnęliśmy Nemanję Vidicia.

W tamtym czasie na środku obrony mieliśmy Mikaela Silvestre Wesa Browna, Mikael prawdopodobnie grał trochę więcej niż Wes. Myślę, że menedżer chciał rywalizacji w zespole, Wes miał za sobą kilka kontuzji, a Vida był właśnie tym, który miał tę walkę o miejsca w składzie wnieść. Zainteresowany nim był Liverpool, także Aston Villa i kilka innych klubów, a on podpisał umowę z nami.

Nie miałem pojęcia, czego mogłem się po nim spodziewać, nie miałem żadnej opinii na jego temat. Kiedy ktoś dołącza do klubu, szybko go rozpracowujesz i wyrabiasz sobie zdanie o tej osobie. Z tego co ja widziałem na jego pierwszych treningach, Vida miał problemy i walczył, zwłaszcza fizycznie. Nie chodziło tylko o siłę, ale też o łapanie oddechu. Tempo sesji treningowych było niezwykle intensywne i inne od tego, do którego był przyzwyczajony. To nie było dla niego łatwe.

W tym samym czasie dołączył do nas Patrice Evra. Kilka razy rozmawiałem z Waynem Rooneyem zarówno o nim, jak i o Vidiciu. W zasadzie obaj zadawaliśmy sobie pytanie: ”wow, jakim sposobem ich ściągnęliśmy?”. Wayne grał przeciwko Nemanji na treningach i dość jasno wypowiedział się o jego problemach: Vida nie był wystarczająco silny, agresywny, po prostu nie wyglądał na zawodnika Manchesteru United.

Szczerze mówiąc, to nie był też najłatwiejszy czas na to, aby do nas dołączyć. Trzeba pamiętać o zamieszaniu, jakie towarzyszyło Royowi Keane’owi kilka miesięcy przed transferem Vidy. To była wyrazista postać i wielka osobowość, która opuściła klub. Wśród zawodników było trochę dezorientacji, coś w stylu: ”gdzie my teraz zmierzamy?”.

”W jakim kierunku?”. ”Kto prowadzi szatnię?”. ”Kto jest tym, wokół którego menedżer buduje zespół?”. Drużyna była budowana wokół Roya przez wiele lat, to on był jednym z głównych trybików w maszynie, więc kto miał wejść w jego buty? Michael Carrick pojawił się kilka miesięcy później, ale bezpośrednio po odejściu Roya musieliśmy się zastanowić nad tym, czy szukamy kogoś podobnego do niego i czy potrzebujemy takiej osobowości, aby odnieść sukces. W tym okresie, gdy Vida do nas przychodził, musieliśmy znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. To nie był łatwy czas na dołączenie do naszej drużyny.

EPL transfer news: Manchester United; Roy Keane, Ole Gunnar ...
Fox Sports

Gdy jesteś piłkarzem, tak naprawdę nie musisz dawać innym czasu. Widzisz kogoś raz czy dwa na treningu i szybko go oceniasz. Taka była kultura. Bardzo łatwo jest szybko zyskać dobrą lub złą reputację. Ludzki osąd przychodzi momentalnie i czasami może być brutalny. I w przypadku Vidy właśnie taki był.

Pamiętam jak myślałem o nim: nie będzie go tu długo. Nie ma szans, żeby tu pozostał na dłużej.

Z czasem zrozumiałem, że to, co jest w nim naprawdę dobre to fakt, że jest naprawdę głęboko myślącym piłkarzem. On naprawdę analizuje wszystko. Teraz, po rozmowach z nim, już wiem, że gdy podpisywał z nami umowę, był zdenerwowany. Zastanawiał się, czy wykonał dobry ruch. To było dla niego naprawdę trudne. Codziennie grał z Waynem Rooneyem, Cristiano RonaldoLouisem Sahą. Louis jest jednym z najtrudniejszych piłkarzy do treningu, bo ma wszystko. Vida walczył z takimi zawodnikami każdego dnia na treningach, więc standardy, jakich się od niego oczekiwało, znacznie wzrosły.

Ocenialiśmy go surowo, ale on też był dla siebie wymagającym i krytycznym sędzią. Teraz już wiem, że miał takie momenty, gdy myślał, że nie da sobie tutaj rady.

Pracował bardzo sumiennie nad wieloma rzeczami. Spędzał dużo więcej czasu na siłowni, przygotowywał się fizycznie. Doprowadzał siebie do takiego poziomu, na którym mógł odpowiednio rywalizować.

Potem przyszedł moment, ale nie umiem wskazać konkretnego dnia, kiedy to się stało. Po prostu przez pewien czas się do tego przyzwyczajał. Pod względem fizycznym jest to na przykład wykonywanie 5-kilometrowych biegów. Kiedy zaczynasz to robić, jest to naprawdę trudne. Robisz je przez pewien czas, trenujesz, aby to osiągnąć, a potem wracasz do zrobienia tego dystansu po dwóch miesiącach i zastanawiasz się, o co tak właściwie chodziło w tym całym zamieszaniu, z tą całą niemocą. Dochodzisz do wniosku, że to nie było takie trudne, jak się wydawało. Tak samo może być z piłką nożną, jeśli dobrze do tego podejdziesz. I on to zrobił.

Manchester United go kupił, sir Alex Ferguson coś w nim widział, więc oczywiście coś musiał w sobie mieć. Grał na wystarczająco dobrym poziomie w Spartaku Moskwa, więc chodziło jedynie o to, aby przenieść te występy do Man Utd. Potrzebował tylko czasu.

Vidić przyszedł w styczniu 2006 roku, a kilka miesięcy później wygraliśmy Puchar Ligi. Zagrał w finale i myślę, że dało mu to trochę pewności siebie jeśli chodzi o to, jak postrzegał go menedżer. Sir Alex zdecydował się dać mu szansę, by poczuł, jak to jest coś wygrać z tym klubem. Chciał, by Vida odegrał małą rolę w tym triumfie, co miałoby zmotywować go do stałych występów na dobrym poziomie. Myślę, że było to mistrzowskie posunięcie ze strony menedżera, nie tylko w przypadku Vidy, ale też Patrice’a. W tym meczu nie zagrał Ruud, więc tym chłopakom zostało udzielone wielkie wotum zaufania. Obaj mogli pomyśleć: ”wow, przy ustalaniu składu pominął kogoś takiego jak Ruud, a postawił na mnie”. To na dłuższą metę się opłaciło i wpłynęło na ich rozwój.

Czasami w karierze na pewnym etapie potrzebne jest szczęście. Kiedy poszedłem do Leeds, menedżer zagrał trójką z tyłu. Miał Lucasa Radebe’aJonathana Woodgate’a i mnie. Nie chciał między nami wybierać, ale Radebe miał sporo kontuzji, a Woodgate sprawę w sądzie. Potem ja i Dominic Matteo graliśmy wszystkie mecze we dwójkę. Czasem jest to przeznaczenie, a czasem po prostu odpowiednie narzędzia wpadają ci w ręce i tak właśnie było w przypadku Vidicia w jego pierwszym pełnym sezonie w Man Utd. W obronie mieliśmy kilka kontuzji, wszystkie inne elementy trafiły na swoje miejsce, a menedżer, metodą prób i błędów, stworzył duet, który stał się tym, czym się stał.

Fergie, Ferdinand, Moscow and more -- Nemanja Vidic talks to ESPN FC
ESPN

Dla nas to było stopniowe. Tu i ówdzie byliśmy partnerami na treningach. Myślę, że dużą częścią naszego duetu było to, że staliśmy się również dobrymi kumplami poza boiskiem. Zwłaszcza w pierwszych dniach po jego przeprowadzce, często piliśmy kawę czy coś jedliśmy. Pomogłem mu się zadomowić, zabierałem go kilka razy na miasto, po treningu spędzaliśmy czas na obiektach sportowych. Chodziliśmy razem do sauny, na siłownię, siedzieliśmy w basenie na regeneracji i cały czas rozmawialiśmy. On czerpał wiedzę ode mnie, ja od niego. Z naszych rozmów wynikało to, jak ja widzę grę w obronie, a jak on. Potem poprzez trening zacząłem widzieć rzeczy, w których jest dobry.

To wszystko sprowadza się do inteligencji. Musisz mieć pewien jej poziom, aby docenić pewne zachowania twojego partnera, pewne ruchy. Ogólnie to, co lubi robić. Umiejętność powąchania, zobaczenia i poczucia tego, co jest dobre dla twojego partnera sprawi, że będzie ci łatwiej. Jeśli ja mogę spowodować, że ludzie wokół mnie poczują się lepiej i bardziej komfortowo, to wszyscy osiągniemy lepsze wyniki. Rozmawiałem wystarczająco dużo, aby upewnić się, że wszyscy się lepiej czują. Dało to większe szanse na zwycięstwa drużynie, a mnie – na lepsze występy.

Podczas treningu robiliśmy naprawdę dobre ćwiczenia dla obrońców i dla napastników, uczyliśmy się. Na tych sesjach ja z Vidą niekoniecznie byliśmy razem, ale kiedy akurat byłem z boku, dużo obserwowałem. Powiedzmy, że było ćwiczenie, w którym broniło dwóch obrońców przeciwko czterem czy pięciu napastnikom. Vida był w parze z kimś innym, ale stałem i patrzyłem na niego – jakie zajmuje pozycje, gdzie czuje się najlepiej, jak mogę się przy nim poruszać. Jestem pewny, że działało to też w drugą stronę. Dlatego zawsze mówię dzieciakom: kiedy jesteś poza ćwiczeniem i dopiero czekasz na wejście, to właśnie wtedy musisz wykonać swoją największą pracę. Patrząc – uczysz się. U nas ta inteligentna gra i rozumienie siebie nawzajem pochodziło z boiska treningowego.

Ludzie zawsze pytają: ”ciężko pracowałeś w tym duecie?”.

Nigdy nie pamiętam, żeby ktokolwiek siedział ze mną i Vidą mówiąc: ”okej, wy dwoje będziecie współpracować, ale będziecie pracować nad X, Y i Z”. To nie było tak. Znowu myślę, że inteligencja jest ważnym czynnikiem dla zrozumienia mocnych i słabych stron twojego partnera. Między nami było również pragnienie, aby to partnerstwo utworzyć.

Chcieliśmy stać się „czymś”.

Rio Ferdinand explains why he would pick Nemanja Vidic over Virgil ...
The Mirror

Fundamenty poprzednich wielkich zespołów Manchesteru United opierały się właśnie na partnerstwach, na energii rywalizacji, która się tworzyła. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale wiem, że chcieliśmy zatrzeć wszelkie partnerstwa, które ludzie sobie tak wysoko cenią.

Vida nie przyznałby się do tego, bo taka jest jego natura i osobowość, ale ja zniosę wszystko. Nie mam nic przeciwko.

Zawsze mieliśmy cele. Zawsze wyznaczałem cele nie tylko dla siebie, ale także dla naszej współpracy. Po sezonie czy dwóch zagranych z Vidą wiedziałem, że kiedy opuszczę Man Utd to chcę, aby nasz duet był uważany za najlepszy. Chciałem odejść z poczuciem, że byliśmy najlepszymi partnerami, jakich klub kiedykolwiek miał. To było coś, co mnie napędzało.

To było dla mnie siłą napędową. Oczywiście ustalałem sobie indywidualne cele, ale tak samo, jeśli nie bardziej, patrzyłem na naszą dwójkę. Chcieliśmy być uważani za najlepszych. To było dla mnie bardzo ważne.

Nie możesz wspominać o nas bez Edwina. Ta komunikacja między nami… nie wiem, co to było, ale czuliśmy coś szczególnego. Mieliśmy przeczucie, że to, co między nami było, będzie trwało wiecznie. Ilekroć widzę Edwina teraz, to pytam go, czy rozmawiał ostatnio z Vidą. Nie ma w tym żadnej premedytacji, tak się po prostu dzieje.

Ja i Vida byliśmy innymi piłkarzami, mieliśmy też różne osobowości. Myślę, że ludzie wiedzą, że Nemanja był bardzo poważny. Co jakiś czas lubił się śmiać, ale generalnie to był poważny facet, bardzo zorientowany na rodzinę. Vida grał i dawał przykład. Poza naszym stylem gry, istotną różnicą między nami było to, że ja bardzo lubiłem krzyczeć – na treningu, w hotelu, w autokarze podczas podróży na mecz, na boisku w ciągu meczu. Vida ciężko pracował, poważnie podchodził do tego, co robił, wchodził w mecze bardzo skupiony. Każdy to widział. Dawał przykład sposobem, w jaki grał i poziomem, na jakim to robił.

Rio Ferdinand pays tribute to Nemanja Vidic...but admits his ...
Getty Images

Najlepszym słowem do opisania Vidy jest… potężny. Widać było, że napastnicy, wchodząc z nim w pojedynek, myślą: ”o Boże, on mnie zniszczy”. Ten strach u nich był widoczny. Czasem piłkarze rywali specjalnie grali dalej od niego, nie zbliżali się. To wszystko dzięki reputacji, którą sobie wyrobił. Był strasznym przeciwnikiem dla napastników. W dzisiejszych czasach, gdy jestem ekspertem, spotykam facetów, którzy grali przeciwko nam. Mówią o Vidzie, że był okropny, nie lubili przeciwko niemu grać.

Wychodził w górę, aby zaatakować piłkę. Niezależnie od przeszkód. Vida był piłkarzem, który najczęściej miał zakrwawiony nos, spośród wszystkich, których widziałem. Nawet w swoim ostatnim meczu w Manchesterze United zszedł z boiska z zakrwawionym nosem, to go po prostu uosabiało! Był nieustraszony. Widział piłkę i nic więcej. Jeśli porównasz go do mnie – ja nigdy nie złamałem nosa podczas gry. Mogłem mieć spuchnięty, ale nigdy go nie złamałem, bo upewniałem się, że jestem bezpieczny. Podchodząc do piłki ochraniałem się – mogłem skrzywdzić kogoś, ale siebie chroniłem. Vida to przeciwieństwo – zobaczył piłkę i BANG. Jeśli ktoś ucierpi, to ucierpi. A jak będzie to on, to niech tak będzie.

Potrzebujesz tego w swojej drużynie. Potrzebujesz zawodników, którzy są gotowi się poświęcić.

Vida był zdeterminowany i dążył do tego, aby być najlepszym. Nie powiedziałby ani nie przyznałby się do tego nikomu, ale na pewno chciał zostać najlepszym środkowym obrońcą klubu. Między mną a nim była pewnego rodzaju rywalizacja, bo i on chciał być najlepszy i ja. Vida chciał być lepszy ode mnie, a ja od niego, ale myślę, że wspaniałą rzeczą w naszym duecie było to, że obaj chcieliśmy, aby był uznawany za najlepszy.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze